„Tańcz, tańcz, tańcz” japońskiego pisarza Haruki Murakamiego nie zrobiła na mnie takiego wrażenia jak przeczytane wcześniej „Norwegian Wood” i „Kroniki ptaka nakręcacza”. Z książką tą jest podobnie jak z gwiazdą futbolu, który nie zagrał dobrego meczu ale i tak był najlepszy w drużynie. Warto było poświęcić trochę swego bezcennego czasu by ją przeczytać. Brak opisów seksu i bardziej przejrzysta fabuła czynią tę powieść nawet bardziej „czytelną” dla tych, których akurat te elementy w innych powieściach Murakamiego mogły zniechęcać do sięgnięcia po kolejną jego książkę.
Choć książka nie odbiła piętna w mojej psychice, ani nie wpłynęła na losy mego życia to jednak z przyjemnością czytałem o losach głównego bohatera, którego nigdy nie poznamy z imienia. Jest nam przez to łatwiej utożsamić się z narratorem i jego filozoficznym podejściem do życia.